Ostatni łemkowski parobek
Siedem lat u was służyłem, szkody żadnej nie zrobiłem, zrobiłem wam z córki żonę, chodzi z czepcem na głowie. Tak śpiewali parobkowie, bo mieć takiego w domu oznacza zarazem szczęście i zmartwienia. Szczęście – bo parobek pomoże przy pracy i ludzie powiadają, że jego gospodarzowi wszystko się udaje. Zmartwienia – bo parobkom w głowie tylko psoty. Po drugiej wojnie światowej taki sposób na życie nie miał już racji bytu. Migracja do wielkich miast i zmiany w wiejskiej kulturze nie sprzyjały parobkom. Nasz redaktor, Hrycko Suchanycz, też nie myślał o istnieniu kogokolwiek, kto parał by się tym zajęciem – do dnia, kiedy spotkał pana Piotra Tanycza, urodzonego w 1939 roku w Małastowie. Posłuchajcie, jak i gdzie pracował ostatni łemkowski parobek.
- Odtwórz
- Dodaj na listę
- Zamknij